niedziela, 26 czerwca 2011

Pot i łzy

Pierwszy poranek w Szwajcarii zapowiadał piękny dzień i cudowną pogodę. Przyszedł czas na zmianę sprzętów. Mechaniczne konie którymi do tej pory dysponowaliśmy zostały zamienione na siłę naszych mięśni. Jak się szybko okazało w moim przypadku, siłę niewystarczającą na dotrzymanie godnego tempa znajomych z grupy rowerowej EpicMTB do której dołączyliśmy. Tu pozdrowienia dla wszystkich, których spowalniałem... czyli wszystkich ;)

Nasza "zapoznawcza" trasa miała być "lajtowa", co mnie bardzo ucieszyło. Zmęczony alpejskimi przełęczami liczyłem na trochę odetchnięcia. Znaczenie słowa "lajtowa" padającego z ust naszego prowadzącego Ampiego, poznałem kilkanaście godzin później, leżąc na parkingu salonu samochodowego Kia. 10 km dalej i 800 metrów poniżej naszego noclegu ;) Siły wystarczyło mi tylko na gapienie się w niebo.

Wróciliśmy przetransportowani przez busa, po raz pierwszy w życiu wracając "na tarczy" z "lajtowej" wycieczki rowerowej :) Zmęczenie rekompensowały widoki, z resztą, popatrzcie sami.


W dole po lewo nasza noclegownia - Verbier. Salon Kia, bardziej w dole po prawo ;)


Pijalnia wód źródlanych.


Zdobywcy. Jak łatwo zauważyć pozostałe 8 osób jest już gdzieś dużo dalej i wyżej ;)


Żółwi marsz pod górę.



Finał tej podróży już znacie. Mimo skrajnego wyczerpania wspaniale wspominam pierwszy dzień na rowerze w Verbier. Obrazki takie jak ten poniżej zdecydowanie zwyciężają zmęczenie jakiego doświadczyliśmy. Wspomnienia jakie zostają wyryte w pamięci zdecydowanie warte są "łez i potu" jakiego doświadczyliśmy na szlakach w okolicy Verbier.


PS. Oczywiście nie odbyło się bez ścigania i filmowania... zobaczcie sami ;)


Brak komentarzy: